Ponad rok temu odbyłem sesję ze swoim kolegą ćwiczącym iaido (japońska sztuka posługiwania się mieczem) oraz jodo (sztuka walki kijem). Niedawno opisał mi jakie były długofalowe skutki tej jednej sesji:
„Ćwiczę Iaido i Jodo od kilku lat. Obecnie mam stopień 3 dana w obu dyscyplinach. Mistrzostwa oraz egzaminy w tych sztukach walki polegają na wykonywaniu form kata. Czyli innymi słowy potrzebne jest pełne skupienie, kontrola nad ciałem, skierowanie uwagi jednocześnie do wewnątrz jak i utrzymanie jej na zewnątrz, bo o przeciwniku zapomnieć nie można. Duże znaczenie ma także opanowanie stresu, zwłaszcza podczas egzaminów, aby poruszać się pewnie, płynnie a zarazem stabilnie i z poczuciem kontroli sytuacji, wywierania presji.
Hipnozą zajmuję się zawodowo już trochę czasu i sam nie wiem dlaczego tak późno pojawił się pomysł żeby wykorzystać tę wiedzę do praktycznego sprawdzenia właśnie na tym polu.
Lechu przeprowadził tylko jedną sesję hipnotyczną. Niestety nie wiem ile trwała i gdyby nie późniejsza rozmowa z hipnotyzerem nie wiedziałbym dokładnie co się działo. A wykorzystane techniki były w zasadzie bardzo proste. W stanie transu Lech prowadził modelowanie na podstawie oglądanego przeze mnie filmu, na którym jeden z Senseiów wykonywał formy Jodo. Ja oglądałem film, a moja podświadomość zapamiętywała, zauważała szczegóły oraz umiejętności, których świadomość nie rejestruje, przegapia. Ogólnie rzecz ujmując skupiałem się na zapamiętywaniu timingu ruchu, szybkości, precyzji wykonania ruchu, kontroli. Uczyłem się wszystkiego tego co sprawia, że technika jest skuteczna.
Pracowaliśmy także nad reakcjami mojego organizmu w sytuacjach stresu, czyli napięcia w żołądku i napięcia w mięśniach nóg. Łatwo sobie wyobrazić, że podczas jakiejkolwiek walki, nawet wykonywania form kata, rozluźnione, szybkie i pewne nogi są bardzo potrzebne.
Jeszcze raz przypomnę. Odbyła się tylko jedna sesja, a egzamin poszedł mi znakomicie.
Minął rok po egzaminie. Nadszedł czas dużych, międzynarodowych zawodów. W zasadzie nawet nie pamiętałem podczas tych zawodów o pracy hipnotycznej. Ale…
Gdy przygotowywałem się do wejścia na pole walki zwróciłem uwagę na pierwszą, nową rzecz. Inni zawodnicy zaczęli zanikać, sędziowie także. Dźwięki towarzyszące zawodom odchodziły gdzieś w dal. Pojawiało się charakterystyczne dla transu zawężenie pola świadomości. Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że podczas sesji także o tym mówiliśmy. Wejście na pole i zejście było jedną całością. Moment walki trwał chwilę, ale jakby w zwolnionym tempie. Można było o tylu rzeczach pomyśleć, jeszcze przygotować się. Poczucie czasu także uległo zmianie. Płynął wolniej, choć całość wydawała się tylko chwilą.
Całkowicie nowe poczucie czasu i rzeczywistości.
O stresie przypomniałem sobie dopiero pod koniec zawodów. A raczej ze zdziwieniem odkryłem, że w ogóle go nie było. No może nie w ogóle, ale nie na takim poziomie żeby przeszkadzał. Miałem poczucie płynięcia przez formy, pełnego zgrania z przeciwnikiem. Uwaga była skupiona tylko i aż na przeciwniku i niewielkim otoczeniu. Rejestrowałem tylko to co było potrzebne podczas walki. Jeśli ktoś kiedyś odczuwał stan określany pojęciem „pełne zanurzenie” to rozumie co mam na myśli. W tamtej chwili liczyło się tylko to co wtedy robiłem. Jak muzyk podczas koncertu, gdy ma poczucie zlania się z instrumentem.
Pod koniec dnia byłem bardzo zmęczony. I nie fizycznie. Psychicznie. Moja podświadomość wykonała dużą pracę. Miałem poczucie dużej satysfakcji. Mimo, że sama technika wciąż wymaga pracy, rozwoju, to moje wewnętrzne poczucie wykonywania form było znacznie inne.
Ciekawe co zacznie się zmieniać po następnych sesjach…?”
Ciekawe, że jedna sesja hipnotyczna miała tak długofalowe skutki, że nawet po roku Paweł odczuwał jej efekty. I tak, na najbliższej Hipnozonie będę pokazywał jak wykonać technikę, którą wtedy zastosowałem 🙂
Jeśli chcesz poprawić swoje wyniki w jakiejkolwiek dziedzinie sportu, zapisz się jeszcze dziś 🙂