Niektórzy ludzie uważają, że hipnoza to po prostu stan głębokiego relaksu. Inni, że to tylko wizualizacja. Jeszcze inni sądzą, że mówienie sobie afirmacji to to samo co sugestie hipnotyczne.
Gdyby tak było, to pójdź sobie na głęboki, relaksujący masaż, a potem pozwól, by dentysta ci borował ząb bez znieczulenia i zobaczymy, czy uda ci się nie odczuwać bólu 😉
I owszem, w hipnozie często występuje głęboki relaks, pojawiają się wizualizacje i daje się sugestie, ale istota hipnozy polega na czymś innym. Każdy przeżywa stan hipnozy w trochę inny sposób, podobnie jak każdy inaczej przeżywa miłość, ciekawość, radość, depresję, pewność siebie i dowolny inny stan. Jest to czysto subiektywne doświadczenie, lecz możemy wyróżnić komponenty składające się na to doświadczenie.
Jeffrey Zeig, czołowy uczeń Miltona Ericksona, wyodrębnił pięć takich składowych komponentów, odróżniających hipnozę od innych stanów zmienionej świadomości takich jak medytacja czy sen.
Pierwszą składową jest uwaga. W stanie hipnozy uwaga zazwyczaj jest skierowana do wewnątrz, w świat wewnętrznych przeżyć osoby hipnotyzowanej i skupiona na jakimś aspekcie tego doświadczenia. Istnieją wyjątki od tej zasady, ale nie pora by je tu wymieniać
Drugą składową stanu hipnozy jest zmiana intensywności elementów wewnętrznego doświadczenia. I jest tu prosta zasada- to na co kierujemy uwagę, tego intensywność rośnie. Jeśli skierujemy uwagę na doznania płynące z ciała, będziemy je odczuwać bardziej intensywnie. Jeśli na emocje lub myśli- to właśnie je będziemy intensywniej doświadczać. A skoro chcemy zastosować hipnozę do celów terapeutycznych, to sensowne jest takie skierowanie uwagi by wzmocnić zasoby potrzebne do rozwiązania problemu.
Trzecią składową stanu hipnozy jest tzw. dysocjacja. Wielu uważa, że bez dysocjacji nie można mówić o hipnozie. Naturalnie, jak pisałem, hipnoza jest doświadczeniem subiektywnym i niektórzy ludzie uważają ze są już w stanie hipnozy, gdy skierują uwagę do wewnątrz, albo gdy silniej- lub słabiej- czują swoje ciało, emocje itd- ale przy doświadczeniu dysocjacji mało kto twierdzi, że nie był zahipnotyzowany.
Dysocjacja w hipnozie jest rozumiana trochę inaczej niż w NLP i oznacza podzielenie całości przeżywanego doświadczenia na składowe. Pewne procesy mentalne lub fizyczne zaczynają się dziać autonomicznie, same z siebie. Na przykład ręka może się sama unosić, a osoba zahipnotyzowana ma wrażenie, że dzieje się to poza jej wolą. Albo nagle pojawia się głębokie zrozumienie prowadzące do rozwiązania problemu- i klient nie wie, skąd się wzięło. Większość tego, co nazywa się ‘zjawiskami transowymi” opiera się właśnie na dysocjacji.
Czwartą wyróżnioną przez Jeffreya Zeiga składową stanu hipnozy jest składowa interpersonalna- reagowanie. Nie chodzi tu tylko o reagowanie na bezpośrednie sugestie, ale również na minimalne sygnały werbalne i niewerbalne ze strony hipnotyzera. Osoba zahipnotyzowana jest niezwykle wyczulona na wszystkie sygnały wysyłane przez hipnotyzera. Dlatego tak ważne jest by hipnotyzer miał pozytywne oczekiwania- zostaną one odczytane i zrealizowane przez osobę hipnotyzowaną.
No dobrze, ale jak to się ma do autohipnozy?
Jeffrey Zeig uważa, że jest ona czymś innym niż hipnoza- właśnie ze względu na brak tego komponentu interpersonalnego. Nie do końca się z tym zgadzam, bliżej mi do poglądu, że każdy rodzaj hipnozy jest w gruncie rzeczy autohipnozą, ale w pewnym sensie nasze poglądy są zbliżone
No i piąta składowa, tym razem kontekstualna- cała sytuacja jest określona jako hipnoza. Może być bezpośrednio nazwana hipnozą- hipnotyzer pyta się drugą osobę czy chce być zahipnotyzowana, a po uzyskaniu zgody wykonuje indukcję hipnotyczną itd. Może też być określona jako hipnoza tylko pośrednio- na przykład Milton Erickson zwykł z kimś rozmawiać, a w pewnym momencie pochylał głowę, zmieniał ton głosu i był to dla rozmówcy niewerbalny sygnał do wejścia w hipnotyczny trans. Uwielbiam stosować tę drugą metodę
Tak więc mamy pięć składowych stanu hipnozy: trzy psychologiczne (uwaga, intensywność i dysocjacja), interpersonalną (reagowanie) i kontekstulaną (określenie sytuacji jako hipnoza). I możemy łatwo wykorzystać te pięć składowych by stworzyć dopasowaną do potrzeb drugiego człowieka indukcję hipnotyczną.
Najprościej zacząć od kierowania uwagą osoby hipnotyzowanej. Można ją skupić na bieżącym doświadczeniu, na doznaniach, spostrzeżeniach, wyobrażeniach, objawach, wspomnieniach itp. W trakcie sterowania uwagą można zwiększać lub zmniejszać intensywność poszczególnych elementów doświadczenia- przeżywanych emocji, wyrazistości wspomnień lub wyobrażeń. Dzięki umiejętnemu zastosowaniu języka hipnozy stopniowo wprowadza się dysocjację. Oczywiście hipnotyzer cały czas obserwuje reakcje osoby hipnotyzowanej, odpowiednio zmieniając to co mówi i robi by pomóc jej wejść w stan hipnozy.
Postępując w ten sposób można stworzyć teoretycznie nieskończoną ilość indukcji hipnotycznych, dopasowanych do indywidualnego klienta i jego sposobu reagowania. Nie ma potrzeby uczenia się na pamięć żadnych formułek, wystarczy uważna obserwacja tego co się dzieje z drugą osobą.
A jak to robić w praktyce?
Tego nauczę już w listopadzie uczestników szkolenia “LecHIPNOZA”.
Pozdrawiam serdecznie,
Lech Dębski