Od czego zacząć proces zmiany u klienta?
Gdy ustalimy z nowym klientem przymierze terapeutyczne i określimy co chce zmienić oraz jaki cel chcemy osiągnąć, zazwyczaj proponuję by wybrał jeden konkretny przykład sytuacji, w której występuje problem. Proponuję mu, żeby sobie wyobraził, że znajduje się w tej sytuacji i poczuł to co czuje, gdy w niej jest. Jest to tzw. asocjacja do problemu, pozwalająca na aktywizację w jego mózgu sieci neuronowych odpowiedzialnych za problem.
I potem można robić z tym całe mnóstwo różnych rzeczy. Można zastosować jedną z kilkudziesięciu metod by przerwać dotychczasowy sposób tworzenia problemu i/lub aktywizowania zasobów potrzebnych do jego rozwiązania. A potem wystarczy przenieść te zasoby do sytuacji, w której do tej pory występował problem, wykorzystać sugestie posthipnotyczne do generalizacji zmian na inne konteksty, przetstować zmiany i voila! problem rozwiązany.
Tak działam mniej więcej w 80-85% przypadków. Ale czasem zdarzają się klienci, którzy nie wiedzą czego chcą, mają mgliste przekonanie, że coś jest z nimi nie w porządku, trudno się im zdecydować nad czym pracować itp. Wtedy zamiast „lecieć Overdurfem” robiąc klasyczny meta-pattern, „lecę Gilliganem”.
Zapraszam klienta by wszedł w stan COACH (Centered, Open, Aware, Connected, Hospitable), w którym wchodzi w lepszy kontakt z samym sobą. I w tym stanie czekamy na odpowiedź na pytanie „co chciałbym zmienić w swoim życiu?”albo „co chciałbym stworzyć w swoim życiu?” I dalej idąc drogą Stephena Gilligana precyzujemy cel, określamy zasoby potrzebne do jego osiągnięcia, radzimy sobie z przeszkodami wewnętrznymi lub zewnętrznymi, przenosimy zmiany w codzienne życie i voila! problem rozwiązany.
Co jednak zrobić, gdy nie pojawia się żaden temat do pracy?
Niedawno przyszła do mnie klientka z listą kilku problemów, jednak po wejściu w stan COACH nic się nie pojawiało w jej świadomym umyśle. Po prostu siedziała w stanie błogiego, pełnego relaksu odczuwając błogostan „o, jak mi tego było potrzeba!”.
Wiedziałem, że muszę działać bardzo ostrożnie. To było dla niej ważne i głębokie doświadczenie, ale po co marnować dobry trans, skoro można zrobić coś użytecznego? Zacząłem więc mówić bardzo ogólne sugestie dotyczące znalezienia twórczych rozwiązań wybranego problemu, cały czas posługując się typowo ericksonowskim językiem możliwości, ufając mądrości procesów samoregulacji systemu klientki.
W pewnym momencie zauważyłem zmianę na twarzy klientki. Spytana powiedziała, że jej serce bije szybciej. Oczywiście potwierdziłem to jako sygnał ze zmiana następuje (jest to typowe dla fazy 2- inkubacji/pobudzenia- cyklu kreatywnego). A potem, jak to jest typowe dla tego rodzaju pracy, nastąpiło rozwiązanie i klientka miała poczucie, że wewnętrzny proces się domknął.
Oczywiście ani ja, ani świadomy umysł klientki nie mieliśmy pojęcia nad czym pracował jej nieświadomy umysł. Ale gdy po wszystkim przejrzeliśmy listę problemów z którymi przyszła, okazało się, że jeden z nich już nie jest problemem. Nieświadomy umysł wybrał problem do rozwiązania i sam dokonał zmiany, świadomy umysł nie przeszkadzał, a ja występowałem w roli akuszerki czuwającej nad rodzeniem się czegoś nowego.
Naturalnie, jeśli chcesz się nauczyć jak skutecznie pomagać ludziom w dokonywaniu zmian zapraszam Cię naLecHIPNOZę. Skorzystasz tam z destylatu moich 35 lat doświadczenia w changeworkingu i 28 lat stosowania hipnozy 🙂
Dzisiaj upływa ostatni dzień zniżkowej ceny, zatem się śpiesz by skorzystać z okazji by zaoszczędzić 2000 złotych.
Pozdrawiam serdecznie
Lech Dębski