Na Facebooku ostatnio krąży cytat z Freuda:
„Niewyrażone emocje nigdy nie umierają. Zostają zakopane żywcem, aby powrócić później w znacznie gorszej postaci”.
Fajny cytat, prawda? Tyle, że nie mający nic wspólnego z rzeczywistością.
Freud był zwolennikiem „hydraulicznego” modelu emocji. Niewyrażone emocje miały się zbierać jak woda w zbiorniku z którego nie ma odpływu, wewnętrzne ciśnienie miało rosnąć, aż w końcu coś się załamywało i powstawała choroba która miała być skutkiem niewyrażonych emocji.
Taki „hydrauliczny” model emocji jest dość powszechny w rozmaitych kierunkach terapii psychodynamicznej, w terapii Gestalt, a nawet w niektórych formach hipnozy opierających się na regresji. Uważa się w nim, że konieczne jest wyrażenie niewyrażonych emocji by terapia odniosła skutek.
A jak to przedstawia się w rzeczywistości?
Pod koniec lat 50 ubiegłego wieku zwolennicy poglądów Freuda próbowali w ten sposób leczyć chorych na depresję. Okazało się, że pacjenci z wielką łatwością i wręcz upodobaniem rozmawiają o negatywnych wydarzeniach z przeszłości i wyrażają związane z nimi negatywne uczucia. Problem polegał na tym, że ich stan psychiczny zamiast się poprawiać, pogarszał się. Wystąpiły próby samobójcze, niektóre z nich niestety zakończone śmiercią pacjentów.
Te tragiczne wydarzenia zainspirowały Arona Becka, Alberta Ellisa i innych do stworzenia nowego rodzaju terapii – terapii poznawczych. W przeciwieństwie do modelu „hydraulicznego” emocje są w nim traktowane jako efekt końcowy procesu myślenia. Poprzez zmianą sposobu myślenia, doprowadzamy do zmiany emocji (brzmi znajomo? Nic dziwnego, NLP to bliski kuzyn kierunków poznawczo-behawioralnych 🙂 )
W odróżnieniu od hipotezy „niewyrażonych emocji”, model poznawczy sprawdził się w praktyce. Terapie poznawczo-behawioralne nie tylko dorównują skutecznością lekom przeciwdepresyjnym, ale również okazały się od nich skuteczniejsze w zapobieganiu nawrotom depresji.
Inne badania również wykazały, że pogląd Freuda o tym, że trzeba wyrażać emocje albo liczyć się ze straszliwymi konsekwencjami ich niewyrażania jest błędny. Na przykład w jednym z badań okazało się, że ludzie otwarcie wyrażający złość mają 5 razy większe szanse na chorobę serca niż ci, którzy jej nie okazywali. Inne badania wykazały, że powstrzymywanie wyrażania złości obniża ciśnienie, podczas gdy jej jawne wyrażanie je podnosi. Żadne badania nie potwierdziły natomiast postulatu Freuda, że niewyrażone emocje mają późniejsze negatywne konsekwencje.
Ostateczny cios hipotezie Freuda o fatalnych skutkach niewyrażanych emocji zadały współczesne badania pracy mózgu. Okazuje się, że czas trwania emocji od wywołującego ją bodźca, do wypłukania związanych z nią neurotransmiterów nie przekracza 90 sekund.
Tak, emocje trwają nie dłużej niż 90 sekund!
Jeśli ich nie nakręcasz swoim myśleniem, ani z nimi nie walczysz, tylko po prostu je obserwujesz, to wystarczy 90 sekund by emocja naturalnie wygasła.
Zatem następnym razem zamiast krzyczeć i rzucać przedmiotami, albo rozdzierająco szlochać, po prostu obserwuj jak twoja emocja się zmienia i wygasa… Albo w stylu NLP wyobraź sobie, że obserwujesz siebie samego z perspektywy satelity szpiegowskiego, widząc siebie w tej sytuacji jako mały, odległy, niewyraźny obrazek gdzieś w dole.
I rozpowszechnij ten mail, by ludzie wiedzieli, że nie trzeba się bać niewyrażonych emocji. W zależności od sytuacji możesz je wyrażać, lub nie, wybór zależy od ciebie 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Lech Dębski