Jedno z podstawowych założeń NLP brzmi „mapa nie jest terenem”. Oznacza to, że nie reagujemy na rzeczywistość w sposób bezpośredni, reagujemy na mapę rzeczywistości którą tworzymy w swoim umyśle.
Zdarzenia nie mają znaczenia same w sobie, dopiero umysł nadaje im znaczenie. To od Ciebie zależy, czy jakieś zdarzenie potraktujesz jako problem, czy jako wyzwanie, czy będziesz się czymś zadręczać, czy też uznasz to za ważną lekcję.
Takie podejście jest bardzo wyzwalające, gdyż samemu decydujesz o tym, jakie znaczenie nadasz różnym wydarzeniom. Budzi też poważne zastrzeżenia.
„To wszystko jest bardzo piękne, Lechu, jeśli chodzi o małe problemy” czasem słyszę. „Jeśli rzuciła cię dziewczyna, albo zdechł kanarek, to możesz sobie nadawać takie znaczenia jakie ci się podoba. Ale co z poważnymi tragediami? Co ze śmiercią kogoś bliskiego? Nieuleczalną chorobą? Utratą całego dobytku w katastrofie? Jakie znaczenie wtedy nadasz takiej tragedii, cwaniaczku?”
Rzeczywiście, ludzi spotykają bardzo poważne tragedie. Wojna, trzęsienie ziemi, powódź, kryzys ekonomiczny, czy w wymiarze indywidualnym poważna lub nieuleczalna choroba albo śmierć bliskich – to wszystko są trudne i tragiczne przejścia. Ciekawe jest jednak to, że w obliczu takich tragedii ludzie mają różne reakcje.
Większość ludzi zadziwiająco dobrze daje sobie radę z tragicznymi zdarzeniami.
Gatunek ludzki jest znacznie twardszy i odporniejszy, niż moglibyśmy przypuszczać oglądając telewizyjne wywiady z ofiarami tragedii lub rozmawiając z terapeutami. Wiadomo – reporterzy skupiają się na pokazywaniu ludzkich dramatów by podnieść oglądalność, a do terapeutów trafiają ludzie którzy są w złym stanie. W rzeczywistości większość ludzi potrafi całkiem dobrze przetrwać nawet bardzo ciężkie chwile.
Ma to uzasadnienie ewolucyjne. Gdy w dawnych czasach wróg wdzierał się do osady i mordował bliskich, albo ktoś tracił cały dobytek, zbyt długie siedzenie i rozpaczanie groziło śmiercią. Tacy ludzie szybko ginęli i nie przekazywali swoich genów potomstwu. Dobór naturalny eliminował tych, którzy nie potrafili poradzić sobie w obliczu tragedii. Odziedziczyliśmy geny tych, którzy potrafili sobie poradzić.
Drugą grupą są ludzie którzy się załamują, ale po krótszym lub dłuższym czasie dochodzą do siebie. Potrafią znaleźć sposób by wrócić do stanu psychicznej równowagi.
Czy ciekawi Cię, jak to robią?
Najmniej liczną grupą stanowią ludzie, którzy z kryzysu nie wracają do stanu równowagi. Co gorsza, badania wykazują, że w miarę upływu czasu od tragedii ich stan się pogarsza.
Każdy NLPer zadałby sobie w tym momencie pytanie: „Jak to się dzieje, że w obliczu tragedii jeden człowiek sobie z nią radzi, a inny nie? Na czym polega ta różnica, która sprawia różnicę?”
A kolejnym pytaniem będzie: „Jak można nauczyć kogoś, kto zbyt ciężko przeżywa tragedię, sposobów radzenia sobie z nią tych, którzy to potrafią?”
Znamy już odpowiedzi na te pytania.
Wiemy, czym się różnią sposoby myślenia ludzi którzy potrafią sobie dobrze poradzić, od tych, którzy sobie z nimi nie radzą.
Na czym polega ta różnica?
Dowiesz się z następnego wpisu…
Pozdrawiam serdecznie
Lech Dębski